wrz 06 2003

A takie niepróżnujące próżnowanie


Komentarze: 9

Bo ja się uczę o szkatułce inkrustowanej hebanem i perłową macicą, wewnątrz której przywiezione z Danii...lipowe trepki, prezent Jana Chryzostoma Paska dla tajemnicznej dziewczyny i nie wiadomo kto zacz. I o tresowanej chydrze, którą autor pamiętników podarował Janowi III i o tym jak Pasek zbliżył się do kawalera - chłopa srogiego jak dąb i ze wszystkich sił rzucił w nim krewniakiem niewielkiego wzrostu, co u kawalera spowodowało guza ma czole i omdlenie. W przerwach oglądam reportaż o Dorocie Masłowskiej i  Cool kids of death albo Misia Uszatka(bo dzieci lubią misie, a misie lubią dzieci) i historię o tym jak to ktoś odwiedził jego polanę pod dębem, albo poszukuję złodzieja Talerzyka z 'my shared folder'. Pomiedzy jednym a drugim integruję się z redakcją jednego z portali w którym zaczynam pracę i przeżywam pierwsze rozterki natury egzystencjalnej, związane z walką płci, jako że na redakcyjnym forum dopadła mnie dziś męska część załogi. Bronię się przed zsyłką na Sybir za marudzenie, a  naczelny...a naczelny, jak każdy naczelny, to ziółko;)

A że męska połówka mojego tandemu wsiadła  w pociąg, kierunek dom, to ja się trochę nad nim popastwię i powiem Wam co za cholera:)

-Mysza, kumulacja w totka we środę, wygrywamy 6 melonów- wlepia oczęta w długonogą piękność i jej pełne usta szepczące 'zwolnienie blokady, uruchamiamy maszynę losującą'- a potem bierzemy ślub.

- Oj to marne szanse na ten ślub, kochanie-a On znów o tych pieniądzach

- No wiesz, w ogóle we mnie coś nie wierzysz- chichocze pod nosem.

- A Żabo, powiedz szczerze, jakbyś tak miał wybierać między mną a tymi sześcioma melonami...- drań ze mnie i z premedytacją, pełna świadomości co o tym myśli, ciekawa jestem co wykombinuje, żeby mnie nie urazić. Przecież to jasne, że...w kazdym razie myśli i myśli, więc kontunuuję..

- Tak tak, uruchom te szare swoje, kombinuj dobrze- i śmieję się do rozpuku.

- Pewnie, że wolałbym Ciebie- mówi, a ja już skłonna uwierzyć, że jakieś moralne przewartościowanie czy coś, że facet przestał być tym w rodzinie, który z maczugą i w skórze co rano idzie na zwierzynę w las...i rózne wizje już mam, gdy tymczasem...

- Wolałbym Ciebie.... z tymi sześcioma w kieszeni..........

 

No drań!

Ja Mu dam sześć...chyba razy w łeb!;)

ani-mru-mru : :
mysz
07 września 2003, 14:34
O nie! Tak to się nie robi :oP gadaj, ale już!!!:oP hihihi
07 września 2003, 02:12
W co... no cóż... nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą, by Ci to tłumaczyć ;P
mysz
06 września 2003, 20:32
A w co, że się tak zapytam?:oP
06 września 2003, 20:25
Ostatecznie można i sześć razy... ale czy koniecznie w łeb? :)))
mysz
06 września 2003, 12:11
No tak głodnym chleb na mysli:oP Ale wy wybujałą wyobrażnie macie:oP człowiek tu chce czasy prehistoryczne maczugą jakos wiernie oddać, a tu proszę hihi, no umieram już z chichotów:oP
BłękitnaGlina
06 września 2003, 11:58
nie krępuj się, czasem się przydajje :)
mysz
06 września 2003, 11:51
Ależ Fanaberko!!:oP hihihihihihi, no wiesz co, hihi:o) ja myślałam o tym, że facet jako głowa rodziny zdobywa pożywienie no i ogólnie dba o sprawy materialne:o)
06 września 2003, 11:19
Facet idący z maczugą w las? chyba "za swoją potrzebą"... i nie wiem, czy można to wtedy nazwać maczugą!
06 września 2003, 10:53
...myślę, że i bez tych sześciu chciałby mieć ciebie do końca życia przy swoim boku ;)....

Dodaj komentarz