Najnowsze wpisy, strona 3


paź 11 2003 Może oprócz tego, że nieumotywowana zazdrość...
Komentarze: 3

*Dwudziesta trzecia. Jestem u A.Chwytam za torbę, pakuję doń Słowackiego i Gramatykę z biblioteczki Seniorki,nagle słyszę trzeszczenie otwieranych drzwi.Wiem,że to K. wraca z Nicka Cave'a, z knajpy obok Zielonego Koguta. I trochę w moich słowach sarkazmu ze złości,że ja nie zostałam zaproszona, ale jeszcze więcej babskiej zazdrości, że przecież jej nie powinno być ani teraz,ani nigdy w moim, a szczególnie w naszym życiu:
- Twoja koleżanka idzie- mówię z ironią do A. On dobrze wie, jak bardzo jestem zazdrosna,a fakt,że ona mieszka w jedym mieszkaniu z nim i to dokładnie drzwi w drzwi, jest czymś, czego moja kobieca chęć posiadania mężczyzny dla siebie i tylko dla siebie, zaakceptować nie może
- To Twoja koleżanka-słyszę w odpowiedzi.
Ona w tym czasie w przedpokoju ściąga buty i dopiero wtedy podnoszę głowę znad torby by zauważyć,że drzwi od pokoju, w którym jesteśmy, są cały czas uchylone...
Słyszała?
Nie ma nic gorszego od tego, gdy powoder zazdrości dowie się, że nim jest.

A dziś:

*B., którą na użytek kilku następnych zdań, nazwę ciocią, żeby zwrócić uwagę na znaczną różnice wieku, któregoś wieczora postanowila zaopiekować się swoją najstarsiejszą pociechą płci męskiej, co zresztą będzie niezmiernie ważne w całej tej historii, i skłonna była nawet, uprzednio zapalając światło w pokoju pozbawić go krosty na środkowej części pleców. Nieborak stanął przed matulą w samych spodenkach i cierpliwie czekał na wynik zabiegu. Jakoże matula niezmiernie ślepa jest, ale to niezmiernie, niezmiernie ślepa ( podkreślam) dziwnym zrządzeniem losu dojrzała wystające spod spodenek synka, uwaga, RAJSTOPY. Po czym bardzo się zdenerwowała, purpurowy rumieniec ją oblał, wyciągnęła stanowczo rękę i pociągnęła za cuś, co wedlug niej rajstopami było, a co tam znajdować się nie powinno, według niej także. Powtarzam- ciotka ślepa. Synek zaskomlał jak bite szczenię, obrócił się na pięcie, a B. zdała sobie wówczas sprawę, ze swej postępującej ślepoty, gdyż zwałkowane rajstopy okazały się być...skórką...och ta męskość...och to kobiece pożądanie...ech ta ślepota...

ani-mru-mru : :
paź 11 2003 -Masz Ci los!- rzekł Puchatek, gdy wsadził...
Komentarze: 1

Gdyby siódma rano miała twarz, z pewnoscią była by to twarz zgrzybiałego tetryka, z ustami grymaśnie wykrzywionymi w oznace zdecydowanego protestu przeciw z góry pisanym właściwościom jej charakterystycznym. W porannym bałaganie, na jaki zawsze narażony jest mój mały pokój, usiłowałam odnaleźć niespakowane dotąd rzeczy, niezbędne do przetrwania kolejnego dnia na uczelni. Odwróciłam się gwałtownie i zamaszyście chlasnęłam łapencją w różowy kubek z resztkami kawy z mlekiem, jak się potem okazało, niezmiernie słodkiej, który stał sobie, jakby nigdy nic, tuż koło monitora. Lodowata kawa spłynęła po półce, a że klawiatura stanęła jej na drodze, nie omieszkała wpełznąć w każdą najmniejszą jej szparkę. Tym oto sposobem zostałam pozbawiona wszelkiego kontaktu, na ładnych kilka dni, póki nie wpadłam na genialny pomysł, odnalezienia starego śrubokręta i uporania się z kilkunastoma śrubkami,by wreszcie dotrzeć do wnętrza i wychlupać, co się jeszcze wychlupać dało, po czym przetrzeć całość pięknie śmierdzącym spirytusem... Pomijając fakt, że spacja protestuje, reszta załogi zdaje się być w całkiem niezłym zdrowiu, po niespodziewanej klęsce żywiołowej, a co więcej, nie mają do mnie o zdarzenie najmniejszych pretensji, bo (odpukać!) działają bez zarzutu. Masz Ci los, Mysza,coś Ty najlepszego zrobiła! Ale zawsze powtarzałam, że ze sprzętem komputerowym, już na samym początku zawarłam nie pisany pakt o nieagresji. Czasem tylko, jak mi się zdaje, znajdują swe ujście złości moje, takie czy inne, ale zazwyczaj bardzo szybko potem ich żałuję, bo okazuje się, że to ja, nie ów sprzęt, najwięcej na tym traci. Cholerna znieczulica przedmiotów martwych, nawet zdenerwować się nie dają.

 W skrócie : A. znalazł pracę, a właściwie staż z perspektywami na pobyt dłuższy, w pewnej państwowej instytucji, w dziale inwestycji budowlanych, i jak na razie jest niezmiernie dumny i szczęśliwy z powierzonego mu zdania, ale jednak trochę mniej z palącego zwierzchnika, który po kazdym papierosie namiętnie wietrzy pomieszczenie, doprowadzając A. do dreszczy z zimna i siorbania nosem.  Włosy dziełem dwóch fryzjerek, dwóch osób z fryzjerstwem związanych pod moim przymusem, A. do czarnej roboty i moja dodatkowa para rąk. A wyglądam jak mały murzyn z burzą warkoczy po pas. Pomijając fakt, że plątam się o wszystko i wszędzie, skórę głowy mam ponaciąganą do granic możliwości, w nocy przytrzaskuję sobie ręką, nogą tudzież inną częścią ciała jakiś fragment tej fryzury i gniecie mnie pieruństwo przepkrutnie;  że na myciu włosów spędzam pół dnia,a kolejne pół na ich suszeniu; że w tramwaju nie mogę zaściąć na tyłku, bo odległość między pasażerami jest zbyt mała i zazwyczaj zdarza się tak,że osoba za mną wlepia oczy w mój łeb, co mnie strasznie peszy, tak samo zresztą jest na wykładach; więc gdyby tak zapomnieć o tych szczegółach, jest zupełnie nieźle. Na uczelni zamieszanie związane z wyborem przedmiotów opcyjnych na semestr z miłym panem P. na czele, jako zawiadowcą stacji sala komputerowa i załatwianie formalności. A tak swoją drogą to w jego brązowych oczach i czarnych rzęsach, o mało się dziś nie zakochałam, a służbowe:' Główne systemy filozoficzne i religijne starożytnych Indii i Wyobraźnia i magia w literaturze dawnej' dziwnym trafem nie chciało przejść mi przez gardło, bez drżenia w głosie i spoconych dłoni. Niech ktoś zabierze takie śliczne istoty z mojego pola widzenia, bo życie mi zrujnują;) Szanowna koleżanka K., która kwoli przypomnienia, zajęła pomieszczenie niebieskie, dosłownie naprzeciwko pomieszczenia czerwonego A. coraz bardziej się panoszy i denerwuje mnie tym strasznie. Ale nigdy nie mogłam zrozumieć ludzi, którzy na uwagę 'ładną pogodę dziś mamy', odpowiadają 'w porzo', bo jakoś z tym nie współgra polonistyczny fach i jej i mój. Kwiatuszki w postaci Karolka też mnie już jakoś nie zachwycają, choć do zielska to ja naprawdę nic nie mam, bo z reguły piękne jest, a wino marki wino to mi jakoś tak nie w smak. Perspektywa soboty, jeszcze kilka godzin temu napawała mnie radością, acz ograniczoną, bo samotną, jakoże A. wybiera się do Zielonej, jak mi oznajmił 'zabrać zimową kurtkę', i niech ktoś zgadnie dlaczego, ale po telefonie Seniorki od strony szanownego tatusia, zapowiada się mniej interesująco, no dobra, nie bądźmy takimi optymistami...całkiem nie interesująco, bo zwyczajnie usłyszałam ' To o której przyjechac po Ciebie? O ósmej?'. Wybłagałam dziewiątą, ale cały dzień spędzony na pilnowaniu hipochondrycznej Pra jakoś pięknie mi wyglądać nie chce.Wredna wnuczka. Pra wnuczka....Ale zwyczajnie zmęczona jestem po całym tygodniu zawirowań...

 A co u Was?

ani-mru-mru : :
paź 05 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Włosy do ramion, w jedyne piętnaście godzin przeistoczyły mi się we włosy po pas. I jakby tak skwitować zjawisko w dwóch słowach to byłoby to pomieszanie z poplątaniem. Ze wskazaniem na to drugie.A motam się zawsze o tę cholerną metalową klamkę... To ja się idę wyplątać...:o)I oko zmrużyć.Miłej niedzieli.

ani-mru-mru : :
paź 02 2003 Migawki jakby nieposkładane...
Komentarze: 3

O wrocławskim Misiu pisac, to tak jak pisac o nanostrukturach komplementarnych, które nie obchodza nikogo. A nie obchodzi nikogo Miś, bo kazdy szanujacy sie student zna go na wylot i nie jeden raz podczas uczelnianiej kariery posmakowal nalesników z lesnymi owocami zlozone we czworo. Pierwsze kolejki pojawily sie juz okolo godziny jedenastej, gdy dzielnie czlapalam do obdrapanej sali Balzera w gmachu glównym Uniwersytetu. Widok skontrastowany z przepychem wystroju baru studentów prawa w ich nowym budynku, który jest wprost proporcjonalny w swojej wartosci do wysokosci lapówek wreczanych wykladowcom i prowadzacym juz podczas egzaminów wstepnych. Tak samo jak Balzer skontrastowany z pierwsza lepsza kanciapa dla pan sprzatajacych na tymze wydziale. Aula Leopoldina, która znajduje sie pietro pod Balzerem jakos dziwnie kontrastuje z tym syfem, obskurantyzmem, przedwojennymi lawkami, brakiem naglosnienia, kurzem i pylem unoszacym sie w powietrzu dzieki pracowitym panom z ekipy budowlanej. Tak to gmach glówny gosci studentów polonistyki w czasie gdy na Nankiera trwaja prace remontowe.Grunt, ze Frau Rektorin któregos z niemieskich Uniwersytetow, wypowiada sie o naszym Uniwersytecie 'Breslau' jako o jednym z najlepszych w Polsce. Chyba tylko dlatego, ze jako pierwsi wprowadzilismy do systemu nauczania punkty ECTS oraz ograniczylismy liczbe godzin przedmiotów historyczno literackich...A od Breslaua odzwyczaic sie wciaz nie moga, w szczególnosci przesiedlency niemieccy, którzy strasznie panosza sie nie tylko po Uniwersytecie, ale po calym Wroclawiu...Miodek nie omieszkal wtracic odrobiny prywatnosci w poczatkowa faze wykladu, tym razem byly to wspominki Jego wykladu, jako studenta jeszcze, z historii filozofii w tymze obskuranckim Balzerze. Dopiero wówczas ze spokojnym sumieniem mógl przejsc do omawiania co lepszych fragmentów korespondencji nadsylanej przez widzów Olczyzny- Polszczyzny do redakcji telewizji. I nasluchalismy sie nieboraki o wojnie domowej w Lodzi, kiedy to siostra podczas rodzinnego uroczystego obiadu zwrócila sie do brata: ' Milo Cie widziec Zdzisku', uzywajac tym samym formy wolacza, na co brat oburzony powiedzial:" Nie Zdzisku, a Zdzisiek'. Rozpetala sie awantura, a siostra wczesniejsze plany pozostania w goscinie okolo tygodnia zmienila nieco, bo walizki spakowala po dniach trzech, odwzajemniajac podobno uscisk dloni w progu, skruszonego brata...ale bylo juz za pózno. O tablicy na budynku glównym Politechniki wspomniec bylo trzeba,jakoze wladze uczelni tocza glosny spór o to, czy aby nie zamiescic na niej napisu:'Politechnika wroclawska we Wroclawiu'. Swiat sie wali...

Pan filozof, metr pięćdziesiat w kapeluszu z podziwu nad grą słów nie umiał wyjść,a  do cna pochłonęła go sądowa batalia o reklamowe hasło pewnej firmy produkującej piwo:' Żywcem nas nie weźmiecie'. Sprawy z pewnością strona oskarżycielska piwa Żywiec nie wygra, bo firma reklamująca swój prodkt a powołująca się na produkt konkurencyjny, niby ośmieszając go, musiałaby użyć formy:'Żywiecem nas nie weźmiecie'. Pan filozof natykając się w swoim wystąpieniu na wyrazy takie jak 'perwersja' czy 'retoryka' za każdym razem zadumawszy się głęboko, czego przejawem było błagalne wlepianie oczu w sufit, mówił:' Ależ to byłoby piekne imię dla dziewczynki'.A co do dziewczęcych imion, to jedno na długo negatywnie od wczoraj wbiło mi się w pamięć,a  to zasługa pani teoretyk literatury:' Michał Głowiński w swoim artykule pisze niezmiernie ciekawe. PRAWDA, PANI AMELIO? Przecież miała Pani okazję poznać pana Głowińskiego na olimpiadzie polonistycznej, PRAWDA,PANI AMELIO?' 'A czy czytał ktoś artykuły Tarnogórskiego? PANI AMELIO, CZYTAŁA PANI? ...

* W grupie szóstej czuję się beznadziejnie obco. Jakbym widziała ich pierwszy raz na oczy, a i oni mnie. Nie wykluczam, że to domena pierwszego dnia zajęć i symptom powakacyjnych powrotów,a  przynajmniej chciałabym aby tak było. I wciąż dręczy mnie myśl, że K. mieszka z A. Mówię:'Wyobraź sobie, jakbym to ja mieszkała z Twoim kolegą z grupy drzwi w dzwi, mijała go codziennie na korytarzu, w łazience, w kuchni...Mam wrażenie, że to K. jest bliżej Ciebie niż jestem ja. I mam wrażenie, że Ona pierwsza dowiaduje się o tym co się u Ciebie dzieje, a ja nie mogę porozmawiać, wtedy gdy tylko tego zapragnę w ciągu dnia...A rano widzę się z K. na uczelni, Ona milczy jak zaklęta, a moja wyobraźnia szaleje. Niedługo to od Niej będę dowiadywać się, co u Ciebie w pracy, jak sobie radzisz i jak Ci jest' Sytuacja absurdalna.Wlazła z butami w intymną naszą codzienność...

* Poza tym to za mało się uśmiecham i niech mnie ktoś za to kopnie w tyłek.

:)

dyg

ani-mru-mru : :
paź 01 2003 Szybko
Komentarze: 3

*Rodzina powiększyła się o zadziorzastą zadziorę płci żeńskiej ( bo jak mi oznajmiono nie ma takiego dzyndzelka w miejscu odpowiednim pomiędzy nogami), koloru kota syjamskiego, kotem syjamskim wcale nie będąc. Ma osiem tygodni, brązowe oczy i uszy  i jest wariatką do kwadratu, czego zresztą spodziewać się trudno po pupilce pani sklepowej, jej koleżanki, koleżanki koleżanki i jej dzieci. Właśnie uskutecznia samobójcze skoki z sofy na podłogę, a jeśli wziąć pod uwagę, że stosunek jej wzrostu do wysokości z której skacze jest mniej więcej taki jak mój wzrost do wysokości trzeciego piętra, któryś z kolei może okazać się skutecznym. Na nic moje ciągłe lamenty, prośby i pohukiwania wobec charakteru piekielnej indywidualistki. Leżenie godzinami do góry kołami w stylu Zuźki, to coś czego tygryski absolutnie zdzierżyć nie mogą.

*K. ulokowana w niebieskim pokoju, dokładnie naprzeciw A. i tak sie zastanawiam czy podstawianie mężczyźnie pod nos  świeżego mięska nie skończy się posmakowaniem tego ostatniego, a tym samym odstawieniem mnie w kąt. W pozycji jednak jestem jeszcze nie do końca straconej, bo komisja w składzie On i Seniorka jednogłośnie postanowili, że K. jakaś szeroka gdzieś tam, za mała i w ogóle do kitu. Ja podobno to co innego ( no ba!niech mi ktoś powie, że nie! I niech tym ktosiem nie daj Bóg będzie ten gagatek! uduszę!) Mimo to jakoś mi nie w smak, że obca baba pod jednym dachem z mężczyzną mojego życia mieszka za trzy stówy miesięcznie, a ja to się nie doczekam pewnie do trzydziestki. No pewnie. Bo jak to dziś z K.,nomen omen stwierdziłyśmy, poloniści są po to by intelektualnie wspierać grono bezrobotnych.Tylko, ze w odróżnieniu ode mnie K. ma jeszcze nieco inne źródło dochodu. Inne, bo ja nie mam żadnego. A jak nie mam, to chcąc nie chcąc muszę zgadzać się, co by obca baba mieszkała z miłością mojego życia pod jednym dachem, mijała się z nim rano w kuchni przygotowując kawę, wieczorem w drzwiach łazienki i na wspólnych obiadkach u babci.

I w związku z tym całym pomieszkiwaniem , skazana zostałam na 'przyjaźń' z jakąś taką i nikt mnie o zdanie nie pytał, czy mam na to najmniejszą ochotę. Nigdy nie umiałam bliżej zaznajamiać się z kobietami, bo żadnej frajdy w tym nie ma, że się ślinią po policzkach na każde cześć i obrabiają pośladki każdego przechodzącego przed nimi faceta. Nie lubię tego i koniec. W ogóle kobiety są...takie jakieś skomplikowane....

ani-mru-mru : :