Najnowsze wpisy, strona 8


sie 22 2003 ... Homo czy nie homo ...
Komentarze: 2

Nawiązujac do Mysiej debaty ... homo czy nie homo ... zdecydowanie uważam , że miLość homoseksualna NIE JEST  niczym naturalnym , bo do niczego nie zmierza.  Natura przecież czegoś takiego nie mogła by stworzyć tak sobie tylko dla czyjejś przyjemności . Wg mnie jest to po prostu  choroba psychiczna ...

hmm ... słowo do Myszy... hop siup i juz .. :P (tzn.  Myszo LUBIE Cię!!!!! )

PrzypadkowyPrzechodzień

ani-mru-mru : :
sie 22 2003 Jaki cel?No jaki...?
Komentarze: 7

*Muszę się do czegoś przyznać. Dziś pół dnia mailowałam z Sakamką próbując wyegzekwować dla blogowiska to czy tamto i jeśli chodzi o sprawy priorytetowe, zostały mi obiecane, natomiast oddanie zjedzonej literki w kąciku 'Polecamy', na stronie głównej blogi.pl, a konkretnie w ogłoszeniu 'Specjalna oferta REKAMOWA dla blogowiczów' przyszło  z niemałym trudem. Najpierw powiedziała. że to, cytuję :' Nieprawda', potem:' przeczytaj całość: jest oferta reklamowa',  a jak zdenerwowałam się lekko, że się mi kij w oko wsadza, bo przecież wyraźnie widzę, ze zamiast REKLAMOWEJ jest REKAMOWA, a literki 'l' bezsprzeczny brak, zrobiłam screena, różową 'kredką' zaznaczyłam miejsce sporne i wysłałam do sądu najwyższego w roli dowodu rzeczowego. Dopiero po tej akcji przyszedł odwet w postaci i tu też cytat:'aaaaaaaaaaaaaaaaaaaahhhhhaaaaaaa dzięki :D' a potem:'dzieki jeszcze raz, eh ślepota:), ten wiek;) No to ja się tylko na to uśmiechnę:)

* I toczyłam bój na szable i topory z A. rozwścieczonym gdy w telewizji podano informację odnośnie lesbijek starających się o dziecko w Wielkiej Brytanii metodą sztucznego zapłodnienia in vitro. A. zagożały przeciwnik udziwnień tego świata wił się z nerwów na łóżku, aż nie wytrzymując rozpętałam dyskusję moralno etyczną. Punkt pierwszy, z którego potem bardzo szybko wycofałam się : Przyjmijmy sytuację hipotetyczną. To ode mnie zależy której rodzinie oddam dziecko w adopcję :1. Mama i tatuś, który pije, bije i się łajdaczy. 2. Dwie lesbijki tudzież dwóch pedałów moralnie jak najbardziej w porządku. I co wybieram? Podtrzymywałam zdanie, które wynika, nie da się ukryć poniekąd z autopsji, że raczej wolałabym by dziecko miało dwie mamy, niż ojca pijaka rzucającego talerzami po ścianach. Wycofałam się po minucie, dochodząc do wniosku, ze przecież po jasną cholerę wybieram sposród dwóch sytuacji, z których każda jest złem i rozstrzygam tylko która mniejszym. Jest przecież wyjście numer trzy: Mama, tatuś, zupełnie nietoksyczni i moralnie cacy, którzy dajmy na to dziecka drogą naturalną mieć nie mogą dlatego starają się o adopcję. Rzecz jasna, przy takim założeniu, trza by było dodatkowego elementu, a mianowicie wywiadu środowiskowego, badań psychologicznych potencjalnych rodziców, lub innych przedsięwzięć, które pozwoliłyby zbadać, czy faktycznie ta rodzinka jest taka cacy, a nie jest tą z kategorii "Dulscy", ładni na pokaz, w czterech ścianach małe, albo i nie małe, w każdym razie piekiełko. No a na koniec inny aspekt, mianowicie taki, ze przecież nie mamy gwarancji, czy tatusiowi po badaniach, za kilka lat nie przejdzie ta choroba co ją zwą miłośc do matki i dziecka i nie stanie się tyranem rodem z rodziny 1 w mojej prywatnej nomenklaturze.Zatem może lepiej oddać takie dziecko mamusiom sztuk dwie? Ale zaraz...kobiety tyż temperamentne zatem zachowania ' z młotkiem' na żonę bo 'zupa za słona' praktykować mogą również....pytanie zostaje bez odpowiedzi...

Punkt drugi  o charakterze ogólnym dotyczącym homoseksualizmu w ogóle. A. nie rozumie jak można będąc pedałem mieć  żonę i dziecko nie daj boże. To tłumaczę. Rozwiązanie jest proste i wynika właśnie z rozumowania naszego społeczeństwa, które nadal wychodzi z założenia, ze to odnaturalnienie i zdziwaczenie, a nie zjawisko jak najbardziej  naturalne. Pedałowi od dzieciństwa jak mniemam, już od pierwszych momentów przebywania z rówieśnikami, np w przedszkolu czy w szkole, podoba się ta sama płeć i przedstawia zainteresowanie kolegami, a nie koleżankami. Kochająca mamusia jednak i taki sam tatuś pcha synka w stronę córek sąsiadek, koleżanek z pracy, czy żony sołtysa ze wsi, by odsunąć od siebie pojawiającą sie coraz częściej myśl o 'inności' swojego syna, no bo przecież 'inność' to jest. Synek po praniu mózgu, myśli sobie:'może faktycznie to choroba jest, a jak choroba, to ja walczyć muszę' i biegnie do córki sołtysa z kwiatkiem, potem staje  z nią przed ołtarzem, a po niedługim czasie ma sliczne różowiutkie bobaski, dalej oglądając się za bratem żony, tudzież kolegą z pracy, czy świadkiem ze swego wlasnego ślubu.. Na to A. mnie pyta: A wiesz skąd się biorą dzieci? To jak pedał może uprawiać seks z kobietą, skoro preferuje mężczyzn' I tu jest kwestia dla mnie do końca niezgłębiona, musiałabym bowiem zadać takie pytanie doświadczonemu w tej kwesti, ale jak mniemam, przekonanie, skutecznie wtłaczane do głowy przez otoczenie o chorobie czyli homoseksualiźmie, dzierży prym i sprawia, ze zaciska się zęby i wskakuje do łóżka z kobietą. A poza tym, jak nie ma faceta pod ręką, to i  z kobietą się nie pogardzi. W końcu co za różnica do której dziury się wsadzi...I tu A. się oburzył. ' Pewnie wielka różnica...' Nie wiem.:P Ciągnę rozumowanie jednak dalej i mówię, że za pięćdziesiąt lat dla ludzi na tym padole nie będzie to nienormalne i 'be', tak samo jak teraz już przestaje być nienormalnym 'dziecko z probówki', które nienormalnym jeszcze było jakieś piętnaście lat temu. ' Starsznie upartyś i konserwatywny. Wystarczy, ze ktoś otworzy furtkę homoseksualizmowi, co zresztą już zrobiono zezwalając w niekórych krajach na małżeństwa homoseksualne, a reszta pójdzie lawinowo'

Punkt trzeci. A. uważa homoseksualizm za coś NIEZGODNEGO z NATURĄ. Mówi, że wciąż większość ludzi jest heteroseksualistami, a procent ludzi homoseksualnych to ci z chorobą psychiczną dotyczącą tych sfer mózgu odpowiedzialnych za seksualność. To ja mu mówię, że RUDYCH pięćdziesiąt lat temu też traktowano jak odmieńców, wytykano palcami na ulicy i mówiono, że przynoszą pecha, tylko dlatego, że mieli inny kolor włosów: nie byli przystojnymi szatynami, brunetami, czy blondynami o niebieskich oczach. To tylko 'odmienność', nie znaczy, że zło. I przytaczam przykład, że wśród zwierząt również zdarzają się osobniki homoseksualne. A. mi na to, że i owszem i nawet wśród ssaków, ale ich homoseksualizm jest raczej jednorazowy i spowodowany jakimś spontanicznym popędem i potrzebą chwili po prostu. Mówi,że  z tego co wie, to nie ma zwierząt, które by stale żyły z osobnikiem tej samej płci. I mówi wreszcie, ze nawet obojniaki posiadają narządy męskie i żeńskie a nie żeńskie i żeńskie lub męskie i męskie. Poza tym życie naturalne skonstruowane jest tak, ze NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZCELOWO. Jest drabina, gdzie słabszy jest jedzony przez silniejszego, gdzie wszystko dzieje się PO COŚ. Tak samo seks. Jest tylko po to by się rozmnażać. By poszerzać populację. U człowieka jest tak samo. Seks heteroseksualnych ma swój cel: POTOMSTWO. A JAKI MA CEL SEKS HOMOSEKSULANY? DO CZEGO DĄŻY ZGODNIE Z PRAWEM NATURY, KTÓRE MÓWI, ŻE NIC W NATURZE NIE DZIEJE SIĘ BEZCELOWO? HOMOSEKSUALIZM NIE JEST ZATEM NATURALNY....

I tu zbił mnie z tropu...Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Może ktoż zna argument przeciw?

* W brzoskwini zakupionej w jednym z wrocławskich hipermarketów znalazłam dziś....ROBALA...pięknego różowiutkiego robala w tym kłębku chemii. A widzicie? Natura jeszcze jest!

HA!!Wiem! Znalazłam argument! Po co nam natura w homoseksualistach jak mamy ROBALE?

Yyyy....:P

ani-mru-mru : :
sie 21 2003 ...
Komentarze: 2

Ano mi umarła. To było najbardziej rozleniwione, rozwlekłe i przylepiaste brązowe angorkowate zwierze jakie kiedykolwiek znałam, a tym bardziej miałam. Wdrapywała się na kolana i godzinami potrafiła leżeć do 'góry kołami', jak to powiadali jej mazurscy koledzy,złodzieje marchewek z ogródków sąsiadów, którzy naprawdę ostro przykładali się do jej diety w pewne wakacje, a gdy zwiała pod zaparkowany samochód nurkowali wypinając przy tym tyłki w stronę ulicy. I leżała tak z zamkniętymi oczami i wywalonym językiem, od czasu do czasu ruszając nosem i wymachiwując wąsem co było zresztą jedyną jej oznaką 'jeszcze bytności' na tym padole. Niewtajemniczeni zawsze mówili mi, ze chyba jakieś zwłoki trzymam. Charakterek przy  tym iście butny, w oznace buntu przeciw czemu kolwiek prezentowała potężne tupanie nogą o dno klatki, albo podskakiwała z tyłkiem ku górze ni z tego ni z owego, tak w irytacji. Przywlekłam ją z Ostródy na Mazurach ( mieszkańcy do dziś pewnie pamiętają dwie wariatki chodzące w różnych butach z królikiem w koszyku i bałałajką pod pachą). Mamie przez telefon powiedziałam, że się nam rodzina powiększyła, a ta w pierwszych pięciu sekundach nie wiedziała, czy gdy wrócę powinna wpierw urwać mi głowę, nogi czy może ręce. Męczyłam Zuźkę osiem godzin w pociągu w kartonowym pudełku, a całą drogę siedziałyśmy w przejściu między wagonami  w towarzystwie rowerowych obieżyświatów, którzy wraz z całym ekwipunkiem przymocowanym do niezawodnych dwóch kółek wracali z wyprawy. Na pytanie ciekawego konduktora "Co tam pani wiezie', mówiłam, że ' A to tylko takie małe, nieporadne coś, co biletu warte z pewnościa jeszcze nie jest'. Szczęśliwie przymknął na nas oko, a budżet domowy nie odchudził się o sumę, za którą pewnie nie jedna główka sałaty i by była. I umarła.Nie mam pojęcia dlaczego. Bardzo ciężko oddychała, mocno kołatało jej serce, nie mogła utrzymać równowagi, ale przewracała się na bok, w końcu zaczęło nią rzucać. Zdążyłam tylko przełożyć ją na poduszkę na sofie, krzyknęłam do A.żeby ją mocno trzymał, by nie spadła i zobaczyłam jak  jej serce po kolejnym mocnym uderzeniu przestaje pracować, a A. wciąż trzyma rękę na jej brzuchu....Zakopaliśmy ją pod krzakiem  w parku Hanki Sawickiej i niech mi nikt nie mówi:' Przecież to tylko zwierzę'.

*Na tym blogu nigdy nie było smutno. Ale tam niżej jest. Bardzo.

ani-mru-mru : :
sie 19 2003 ...
Komentarze: 9

Moja Zuzia mi umarła.Na rękach.

Potem pokicała na tęczową łączkę...

ani-mru-mru : :
sie 19 2003 Masz ci los!
Komentarze: 4

W wyniku postawy WybrzydzającegoAczPrzyjaźnieNastawionego Ani-ego wersja punktu kulminacyjnego ScienceFictionChoćBardziejDynamicznegoIbyćMożeCiekawszego:

Ciotka szurnęła kopytem o chodnik jak byk stojący na arenie oko w oko z wyczekującym krwi torreadorem z czerwoną płachtą, splunęła zdrowo przez lewe ramię na szczęście i przysadziście ulokowała swój obcas z różowych szpilek na JeszczeNigdyNiePoranionymPrzezKopa tyłku przerażonego pijaczka, i głośno krzyknęła:

-A MASZ!!!

PySy. Temat ciotki i jej spotkania z pijakiem oficjalnie uważam za zamknięty:P

ani-mru-mru : :